Od jakichś trzech tygodni świat z zapartym tchem śledzi wszystkie doniesienia o nowym koronawirusie. Gazety i wiadomości pełne są nagłówków z gatunku ‘Nowy śmiercionośny wirus szaleje w Chinach!’ a apteki na całym świecie wyprzedają się z maseczek chirurgicznych. Statystki WHO wskazują jednak, że ten wirus nie jest aż tak niebezpieczny, jak media zwykły go przedstawiać, a sama epidemia wreszcie zaczyna wykazywać oznaki wygaszania (lub przynajmniej stabilizacji). Dziś też pierwsze Chińskie miasta zwolniły część mieszkańców z domowej kwarantanny i pozwoliły na otwarcie niektórych sklepów i restauracji.
Jako osobę mieszkającą i pracującą w Chinach, epidemia nowego koronawirusa interesuje mnie w sposób bardzo bezpośredni. Ze względu na fakt, że te ferie postanowiłam spędzić w Polsce, zamiast w Azji południowej, co prawda udało mi się uniknąć przebywania w samym oku cyklonu, ale już mój powrót do Chin i do pracy jest mocno uzależniony od rozwoju epidemii. Linie lotnicze już dwukrotnie odwoływały mój lot powrotny, a uniwersytet, na którym pracuję, do dnia dzisiejszego nie jest w stanie sprecyzować, kiedy rozpocznie się semestr (oficjalnie, zanim wszystkie plany trafił szlak, zajęcia miały się zacząć 17 lutego). Z tego też względu, przez ostatnie 3 tygodnie, każdy mój dzień zaczyna się od sprawdzania wiadomości o wirusie a kończy analizowaniem statystyk zachorowań. Z tych właśnie statystyk można wyciągnąć dużo interesujących informacji.
1. Sukcesywnie spada liczba nowych zachorowań.
Jak można zobaczyć na wykresie powyżej, od około 4 lutego systematycznie spada liczba nowych zachorowań (ten jeden nagły wzrost wynika ze zmiany metody diagnostycznej wprowadzonej przez prowincję Hubei, a nie z faktycznego wzrostu liczby zachorowań). Spada też całkowita liczba przypadków podejrzanych. Z tych dwóch zależności można wnioskować, że wysiłki władz mające na celu ograniczenie rozprzestrzenia się epidemii wreszcie zaczynają przynosić skutki i epidemia powoli wchodzi w etap wygaszenia. Tą zależność zdają się zauważać władze prowincji Zhejiang (jednaj z najbardziej dotkniętych epidemią), gdyż dzisiaj w wielu miastach tej prowincji złagodzono warunki kwarantanny. Przez ostatnie 2 tygodnie mieszkańcy tych miast byli zamknięci w domach i mogli wychodzić tylko raz na dwa – trzy dni, aby zrobić zakupy. Ilość wyjść i temperatura ciała były kontrolowane przy wyjściu z osiedli/ budynków (trzeba było przedstawić specjalny formularz, na którym każde wyjście z mieszkania musiało zostać odnotowane). Nie działał tez transport publiczny (przynajmniej autobusy), a wszystkie restauracje, kina itp. były pozamykane. Moi znajomi, którzy utknęli w takiej kwarantannie w miastach Hangzhou, Wenzhou i Lishui opowiadali, że dziś wreszcie mogli wyjść z domu. Lokalne wiadomości podają, że wreszcie zostały otwarte niektóre sklepy i restauracje a na ulicach pojawiły się pierwsze autobusy. Wśród mieszkańców panuje ostrożny optymizm. Ludzie w dalszym ciągu się boją, ale u większości rozpaczliwa nuda po 2 tygodniach domowego aresztu zdaje się przeważać nad obawami.
Muszę tu jednak zaznaczyć, że o ile liczba nowych przypadków spada we wszystkich prowincjach, to całkowita liczba zachorowań w prowincji Hubei jest tak duża (powyżej 61 tysięcy zachorowań), że tam w dalszym ciągu obowiązują bardzo rygorystyczne obostrzenia. Rozluźnienie warunków można zaobserwować w pozostałych prowincjach, które nie borykają się tak przytłaczającą liczbą przypadków.
Muszę tu jednak zaznaczyć, że o ile liczba nowych przypadków spada we wszystkich prowincjach, to całkowita liczba zachorowań w prowincji Hubei jest tak duża (powyżej 61 tysięcy zachorowań), że tam w dalszym ciągu obowiązują bardzo rygorystyczne obostrzenia. Rozluźnienie warunków można zaobserwować w pozostałych prowincjach, które nie borykają się tak przytłaczającą liczbą przypadków.
2. Śmiertelność jest wyraźnie zależna od regionu.
Obecnie śmiertelność z powodu zarażenia nowym koronawirusem (Covid-19) szacuje się średnio na nieco ponad 2% (dane z chińskiej agencji ds. chorób zakaźnych). Jeśli jednak popatrzy się na śmiertelność na różnych ternach, pojawia się bardzo wyraźna zależność:
Skąd taka rozbieżność?
Można jedynie spekulować, niemniej prawdopodobne są 2 wyjaśnienia:
· W prowincji Hubei, w której na dzień dzisiejszy (19.02.2020) zdiagnozowano ponad 61 tyś. przypadków, zwyczajnie nie ma warunków, aby zapewnić odpowiedniej opieki medycznej takiej liczbie chorych. W pierwszych tygodniach epidemii, w chińskich mediach społecznościowych pojawiały się dramatyczne świadectwa ludzi, opowiadających jak usiłowali znaleźć miejsce w szpitalu dla chorych krewnych i zostali odesłani z kwitkiem ze względu na brak łóżek. W pozostałych prowincjach, gdzie na jedno miasto przypada od kilku do kilkuset przypadków, nad każdym chorym pochyla się cały zespół specjalistów (jest to w końcu sprawa bardzo medialna i priorytet dla władz). W prowincji Zhejiang np. jak dotąd nie zanotowano żadnego zgonu, mimo iż liczba chorych przekroczyła 1100. Warto zwrócić uwagę, że jest to jedna z najbogatszych (jeśli nie najbogatsza prowincja w Chinach).
· W prowincji Hubei mogą nie diagnozować przypadków o łagodnym przebiegu (nie każdy dostaje od tego wirusa zapalenia płuc). Przy tylu tysiącach chorych, robienie testów na wirusowe RNA każdej osobie z gorączką, jest po prostu niemożliwością. Stąd całkowita liczba zachorowań w tej prowincji może być zaniżona.
Należy tutaj dodać, że epidemia ciągle trwa, dlatego dane dotyczące śmiertelności są jedynie szacunkowe i jeszcze mogą ulec zmianie. Wiarygodny poziom śmiertelności można wyliczyć dopiero po ustaniu epidemii (czyli kiedy wszyscy chorzy albo wyzdrowieją, albo umrą).
Ogólne dane z chińskiej agencji ds. chorób zakaźnych podają jeszcze, że ok 80% zmarłych to osoby powyżej 60 roku życia, a 75% cierpiało na jakieś dodatkowe schorzenia.
Jeszcze jeden komentarz dotyczący śmiertelności, gdyż tym właśnie straszą media, napędzając ogólnoświatową histerię.
Epidemii Covid-19 oczywiście nie wolno lekceważyć, zwłaszcza jeśli jest się w grupie wysokiego ryzyka (osoby powyżej 60 roku życia, diabetycy, osoby z chorobami układu krążenia lub astmą), niemniej ten wirus nie jest tak niebezpieczny jakby to mogło wynikać z chwytliwych tytułów prezentowanych w mediach. Covid-19 to nie ‘Zombie Apocalypse’.
3. Największa zachorowalność i śmiertelność występuje wśród mężczyzn.
Jeden z pierwszych opublikowanych raportów (kiedy liczba zachorowań jeszcze nie przekraczała tysiąca) podawał liczbę chorych z podziałem na płeć. Zaskakująco, ponad 70% osób ze stwierdzonym zachorowaniem na Covid-19 to mężczyźni. Statystycznie jest to ogromna różnica. Niestety żadne z późniejszych raportów nie podawały już statystyk z podziałem na płeć (przynajmniej mnie nie udało się do żadnego dotrzeć).
Znowuż można spekulować skąd taka rozbieżność w liczbach. Z tego co czytałam, w przypadku SARS i MERS (które należą do tej samej rodziny wirusów co Covid-19) zaobserwowano podobną zależność, niemniej, jak dotąd nie udało się jej wyjaśnić. Wydaje mi się, że przynajmniej w obecnej epidemii dużą epidemiologiczną rolę może grać fakt, że w Chinach (gdzie występuje większość zachorowań) znakomita większość mężczyzn to palacze (tak więc ich układ oddechowy już na wstępne jest w gorszej kondycji). Palenie papierosów jest ugruntowane kulturowo. Przy każdym oficjalnym obiedzie gospodarz częstuje gości papierosami, a gospodarzowi – wiadomo – nie wypada odmówić. Osobiście znam bardzo niewielu chińczyków (mężczyzn), którzy nie palą. Palenie jest natomiast raczej rzadkie wśród kobiet, gdyż w Chinach jest to raczej źle postrzegane.
Uff, no dobra. To było dużo danych. Mój umysł analityczny karmi się liczbami, więc po prostu musiałam dać upust tymże analizom. Jako komentarz lub podsumowanie powtórzę:
Obecnie śmiertelność z powodu zarażenia nowym koronawirusem (Covid-19) szacuje się średnio na nieco ponad 2% (dane z chińskiej agencji ds. chorób zakaźnych). Jeśli jednak popatrzy się na śmiertelność na różnych ternach, pojawia się bardzo wyraźna zależność:
- Wuhan (epicentrum choroby) – śmiertelność na poziomie ok 4% (dane z chińskiej agencji ds. chorób zakaźnych)
- Hubei (prowincja, w której znajduje się Wuhan) – śmiertelność ok 3% (zgodnie z danymi z rządowej aplikacji, która monitoruje postęp epidemii 1921 przypadków śmiertelnych / 61682 zachorowań – dane z 19.02.2020).
- Poza Hubei – śmiertelność ok. 0,7% (88 zgonów / 12608 przypadków).
Skąd taka rozbieżność?
Można jedynie spekulować, niemniej prawdopodobne są 2 wyjaśnienia:
· W prowincji Hubei, w której na dzień dzisiejszy (19.02.2020) zdiagnozowano ponad 61 tyś. przypadków, zwyczajnie nie ma warunków, aby zapewnić odpowiedniej opieki medycznej takiej liczbie chorych. W pierwszych tygodniach epidemii, w chińskich mediach społecznościowych pojawiały się dramatyczne świadectwa ludzi, opowiadających jak usiłowali znaleźć miejsce w szpitalu dla chorych krewnych i zostali odesłani z kwitkiem ze względu na brak łóżek. W pozostałych prowincjach, gdzie na jedno miasto przypada od kilku do kilkuset przypadków, nad każdym chorym pochyla się cały zespół specjalistów (jest to w końcu sprawa bardzo medialna i priorytet dla władz). W prowincji Zhejiang np. jak dotąd nie zanotowano żadnego zgonu, mimo iż liczba chorych przekroczyła 1100. Warto zwrócić uwagę, że jest to jedna z najbogatszych (jeśli nie najbogatsza prowincja w Chinach).
· W prowincji Hubei mogą nie diagnozować przypadków o łagodnym przebiegu (nie każdy dostaje od tego wirusa zapalenia płuc). Przy tylu tysiącach chorych, robienie testów na wirusowe RNA każdej osobie z gorączką, jest po prostu niemożliwością. Stąd całkowita liczba zachorowań w tej prowincji może być zaniżona.
Należy tutaj dodać, że epidemia ciągle trwa, dlatego dane dotyczące śmiertelności są jedynie szacunkowe i jeszcze mogą ulec zmianie. Wiarygodny poziom śmiertelności można wyliczyć dopiero po ustaniu epidemii (czyli kiedy wszyscy chorzy albo wyzdrowieją, albo umrą).
Ogólne dane z chińskiej agencji ds. chorób zakaźnych podają jeszcze, że ok 80% zmarłych to osoby powyżej 60 roku życia, a 75% cierpiało na jakieś dodatkowe schorzenia.
Jeszcze jeden komentarz dotyczący śmiertelności, gdyż tym właśnie straszą media, napędzając ogólnoświatową histerię.
- Jak dotąd na Covid-19 zmarło 2009 osób. Jest to oczywiście straszna tragedia, ale powinniśmy mieć świadomość, że w tym samym czasie na grypę w Stanach zmarło już ok 10 000 osób (dane CDC).
- Śmiertelność grypy podaje się na około 0,13%.
- Śmiertelność koronawirusa poza prowincją Hubei jak dotąd wynosi ok 0,7%.
- Śmiertelność SARS, do którego często porównuje się nowego koronawirusa wynosi 10-15% (jest więc 20 razy większa).
Epidemii Covid-19 oczywiście nie wolno lekceważyć, zwłaszcza jeśli jest się w grupie wysokiego ryzyka (osoby powyżej 60 roku życia, diabetycy, osoby z chorobami układu krążenia lub astmą), niemniej ten wirus nie jest tak niebezpieczny jakby to mogło wynikać z chwytliwych tytułów prezentowanych w mediach. Covid-19 to nie ‘Zombie Apocalypse’.
3. Największa zachorowalność i śmiertelność występuje wśród mężczyzn.
Jeden z pierwszych opublikowanych raportów (kiedy liczba zachorowań jeszcze nie przekraczała tysiąca) podawał liczbę chorych z podziałem na płeć. Zaskakująco, ponad 70% osób ze stwierdzonym zachorowaniem na Covid-19 to mężczyźni. Statystycznie jest to ogromna różnica. Niestety żadne z późniejszych raportów nie podawały już statystyk z podziałem na płeć (przynajmniej mnie nie udało się do żadnego dotrzeć).
Znowuż można spekulować skąd taka rozbieżność w liczbach. Z tego co czytałam, w przypadku SARS i MERS (które należą do tej samej rodziny wirusów co Covid-19) zaobserwowano podobną zależność, niemniej, jak dotąd nie udało się jej wyjaśnić. Wydaje mi się, że przynajmniej w obecnej epidemii dużą epidemiologiczną rolę może grać fakt, że w Chinach (gdzie występuje większość zachorowań) znakomita większość mężczyzn to palacze (tak więc ich układ oddechowy już na wstępne jest w gorszej kondycji). Palenie papierosów jest ugruntowane kulturowo. Przy każdym oficjalnym obiedzie gospodarz częstuje gości papierosami, a gospodarzowi – wiadomo – nie wypada odmówić. Osobiście znam bardzo niewielu chińczyków (mężczyzn), którzy nie palą. Palenie jest natomiast raczej rzadkie wśród kobiet, gdyż w Chinach jest to raczej źle postrzegane.
Uff, no dobra. To było dużo danych. Mój umysł analityczny karmi się liczbami, więc po prostu musiałam dać upust tymże analizom. Jako komentarz lub podsumowanie powtórzę:
- Liczba nowych przypadków spada. Epidemia zdaje się wygaszać.
- Część miast w Chinach (poza prowincją Hubei) powoli wraca do normalnego życia.
- Covid-19 nie jest tak niebezpieczny, jak krzyczą w telewizji. Nie wolno go lekceważyć, ale w histerię tez nie ma co wpadać.